/

2016-05-03

Szczęśliwa NIEDOSKONAŁOŚĆ

Obok naszych, nazwijmy to wspólnych wpisów, ogólnych refleksji i wniosków dotyczących różnych aspektów tej drogi, pojawią się tu też od czasu do czasu indywidualne notatki każdego z nas. Coś w rodzaju pamiętników refleksyjnych. Mamy nadzieją, że pozwoli to Wam bliżej nas poznać i zrozumieć nasz sposób myślenia i też różnego rodzaju motywy i intencje działania 🙂
_____________________________________________________________________

Sobotnie przedpołudnie – Empik. Niewielki tłumek zdezorientowanych klientów przechadza się pomiędzy regałami. Przy stanowisku informacji dość długa kolejka. Chcę kupić określoną pozycję, ale jakoś dam radę. Piękna pogoda i zdecydowanie szkoda mi czasu na stanie i czekanie na informację, na której półce w tym targowisku wszystkiego znajdę to czego szukam. Zabieram się za szukanie.
W sobotnie przedpołudnia raczej nie bywam refleksyjna. Tym razem jednak wspomniana refleksja po prostu mnie zaatakowała. Najwyraźniej jednak miałam za dużo czasu. Ostatnio często zajmuję się wątkiem zaufania sobie i samoakceptacji, odnajdowania pozytywnych stron życia, cieszenia się nimi, ale to co uderzyło mnie w sobotę było bombardowaniem zagubionej w dżungli wioski wietnamskiej 😉
Często bywam w księgarniach, nawet bardzo często, ale z reguły przemykam – to może taki odruch obronny w miarę zdrowego organizmu. Tym razem jednak poszło po bandzie. Od wejścia informacje jak mam wyglądać, jak zdobyć idealną figurę (co by ten ideał nie oznaczał), jak i co jeść, jak gotować, jak sprzątać w sposób doskonały, jak zorganizować przestrzeń wokół siebie itd. Ale to nie wszystko – im głąbiej w las tym więcej drzew. Kilka regałów opatrzonych nazwą psychologia, czyli z definicji „nauka badająca mechanizmy i prawa rządzące psychiką oraz zachowaniami człowieka” zawalonych jest przepisami na życie idealne. Jak być doskonałym mówcą, menagerem, pracownikiem, rodzicem, kochankiem, jak być szczęśliwym, zdrowym, bogatym itp. 7 sposobów, 10 praw, 8 zasad! Ratunku!!!
Były nawet tytuł „Wakacje doskonałe” Hm – ciekawe dla kogo???
Jakoś nie zauważyłam w tym wszystkim pozycji „Jak zaufać sobie i olać ten cały bełkot” …
Ledwie znalazłam regał z literaturą obcą, ale w końcu kupiłam to czego szukałam i zwiałam stamtąd, zostawiając za sobą spory tłumek, leniwie przechadzających się wśród półek amatorów globalnej unifikacji. A przecież taki Empik to tylko mikro cząstka tego wszystkiego. Papierowe książki różnego kalibru, dzisiaj czyta ułamek procenta dewiantów podobnych do mnie. Cała reszta to internet, który wyznacza nam instrukcje obsługi doskonalenia istoty ludzkiej w najróżniejszych aspektach – od jedzenia, oddychania, myślenia, zbawienia, wyglądania po wypróżnienie 😉
I tak żyje człowiek w przekonaniu, że nie jest i nigdy nie będzie godzien swojego miana, bo zawsze znajdzie się cholera coś co można udoskonalić. Cały ten miał informacyjny skutecznie oducza nas samodzielnego myślenia, odczuwania, doświadczania. Na wszystko musi być recepta, przepis, zasada. Już jak nie 7 czy 12 to przynajmniej jedna. Bo tak powiedział X, który to z kolei przeczytał albo usłyszał od Y i tak dalej, a oni przecież osiągnęli to doskonałe życie. Może i tak, wierzę im w 100% tylko doskonałe dla kogo? Dlaczego doskonałe życie X ma oznaczać moje doskonałe życie i niby skąd mam o tym wiedzieć. Mam już na wejściu zupełnie inny zestaw chromosomów, kompletnie inną twarz, inne predyspozycje, inną figurę, układ pokarmowy. Jestem i czuję się absolutnie wyjątkową, unikalną istotą, chociaż połączoną z wszystkim. I to nawet nie jest specjalnie moja decyzja tylko tych dwóch komórek, które już w momencie zapłodnienia dokonały takiego a nie innego wyboru. A że nie wierzę w przypadki, to wiem, że ten wybór był najlepszym z możliwych 😉
W zasadzie zdecydowana większość ludzkich istnień (pomijając pojedyncze przypadki patologiczne) została zaakceptowana jeszcze przed przyjściem na świat. Skąd nagle taki szalony pomysł, że musimy taki kawał roboty zrobić, żeby zasłużyć na akceptację, miłość i inne podobne pierdoły ? Dlaczego nie chcemy uwierzyć, że mamy w sobie absolutnie wszystko potrzebne nam do rozwoju.
Kocham naukę, wiedzę, mam ciągły niesłabnący głód poznania, doświadczania. Uwielbiam te nowe zabawki, szalone odkrycia, ale też najbardziej na świecie cenię sobie to, że dostając je do ręki mogę robić z nimi to co mi się żywnie podoba. Biorę tym samym całkowita odpowiedzialność za te niezwykłe twory, które powstają. Nikogo i niczego nie obwiniam. O ileż łatwiej mi się żyje, kiedy mogę zaufać przede wszystkim. Wiem, że w każdej sytuacji dam sobie radę, że zawsze wymyślę jakiś sposób nawet w obliczu trudności i ufam też, że jeżeli będzie taka potrzeba to i ewentualna pomoc znajdzie się zawsze. To stwarza naprawdę ogromne poczucie bezpieczeństwa 🙂
Małe dzieci najpiękniej na świecie bawią się stertą klocków, które nie mają żadnych przypisanych konkretnych funkcji, używają wyobraźni, wymyślają, tworzą cuda i są szczęśliwe i dumne z siebie. Do czasu oczywiście, kiedy nie przyjdzie ambitny dorosły i nie pokaże im jak ma wyglądać domek doskonały albo nie da im do ręki tematycznego zestawu lego i nie nauczy korzystania z pierwszej instrukcji obsługi, a potem jeszcze da po łapach, jak zrobią coś intuicyjnie, po swojemu.
I tak berbeć uczy się szybciutko po pierwsze korzystania z tych instrukcji, a po drugie tego, że doskonałość jest gwarancją pochwały i nagrody. Ta doskonałość zewnętrzna.
Wady, zapisy, programy-mam tego od cholery i to też super przecież. popełniamy błędy,robimy głupoty i mamy prawo – tak tylko możemy pędzić do przodu, rozwijać się i zwyczajnie byś sobą. To naprawdę niezwykłe i cudowne;)

Tylko tak można nareszcie wypłynąć na otwartą wodę i przestać się dziwić, ze nasz wypasiony jacht potężnej wiedzy i świadomości nie chce pływać po kałuży.