Człowiek Renesansu… tak określają mnie znajomi.
Ciekawy świata, poznawania nowych rzeczy, zjawisk, umiejętności. Uwielbiam się uczyć. A ostatnio odkryłem też w sobie, że uwielbiam tego, czego sam się nauczyłem, uczyć dalej. Od wielu lat związany z marketingiem i to było moją główną drogą życiową. Do tej pory…
Od zawsze bowiem czułem, że komunikacja jest moim powołaniem. Po wejściu na drogę duchową, Marketing jednak zaczął uwierać mnie w serce. Nie jest to, szczególnie w tym kraju, wdzięczna praca. Bo oparta niestety na manipulacji i konfabulacji. Chyba, że tak jak ja, spróbuje się odnaleźć w nim misję ratowania świata. Brzmi dziwnie, ale jest to realne. Skoro światem rządzą korporacje, a w nich ludzie podejmują decyzje, przekonanie ich do etycznego działania może mieć efekt globalny. Może utopijne, ale wierzę, że jest realne. Ale nie o marketingu tu mowa, tylko o drodze Mariusza R. do tego punktu.
Pracowałem w radiu, przerzucałem 50-tonowe ciężarówki mąki, miałem swój kabaret, grałem w zespole reggae, new wave, a nawet w przykościelnej oazowej trupie 😉 Jestem członkiem Mensy z ilorazem inteligencji niewiele poniżej Einsteina. Fotografuję, uwielbiam gotować, komponuję, śpiewam, zajmuję się grafiką komputerową. Dość nieregularnie piszę bloga, jak mogę, to podróżuję. W tym wszystkim jeszcze muszę znaleźć czas dla dwóch synów: 8-letniego Mikołaja i rocznego Leo. Od kilku lat intensywnie poszukuję siebie i swojego miejsca we wszechświecie. Niestety dzięki połączeniu „z górą”, jestem zasypywany setkami pomysłów na minutę. Niestety, bo nie mam czasu na ich wszystkich realizację. A zgodnie z zasadą – jeśli nic nie zrobisz z pomysłem w ciagu 48 h, już nigdy do niego wrócisz. Skutkuje to tym, że mam pozaczynane scenariusze filmów, skrypty książek, pomysły na biznesy, działania społeczne. Zrobiłem pierwszy krok w ciagu 48h, więc jest szansa, że do niektórych jeszcze wrócę ;)😄