Mija, a w sumie to pewnie już dla większości minął, „okres przymusowego posiadania czasu na to, na co się go nie miało, bo zawsze coś” – czyt. kwarantanna. Siedzieliśmy w domu, w końcu mogliśmy zająć się tym, co nas pasjonuje, o czym zawsze marzyliśmy. Tylko wciąż było coś; a to brak czasu (ściema), a to za dużo obowiązków (j.w.), a to nie byliśmy gotowi (jak zawsze), a to pieniędzy nie było (nigdy nie będzie), a to to, a to tamto
Tylko wciąż było coś; a to brak czasu (ściema), a to za dużo obowiązków (j.w.), a to nie byliśmy gotowi (jak zawsze), a to pieniędzy nie było (nigdy nie będzie), a to to, a to tamto. Zawsze jakiś excuse, czyli opór ego, któremu wygodnie w nudnej w tej osławionej strefie komfortu. No ale teraz był czas, i to nawet dużo. Kto wykorzystał te szansę ręka w górę. Las rąk.
Ale skupmy się na tych w zdecydowanej mniejszości ;), którzy jednak nadal są w tym samym miejscu, co przed kwarantanną.Ta cholerna kwarantanna to dodatkowy gwóźdź do trumny. Pogrążyła Was (nas) jeszcze bardziej. Ciągle mieliśmy pakiet wymówek, zabieraliśmy się, żeby mieć chwilową satysfakcję, ale było jak z zapisywaniem się na siłownię po Nowym Roku – kupiliśmy członkostwo na rok, a po 1,5 miesiąca już tylko zasilaliśmy konto fitness clubu za to, że mamy w portfelu kawałek plastiku. Coś tam się udało zrobić, chcieliśmy, ale znowu nie wyszło. W każdym razie potrafiliśmy się wobec samych siebie doskonale wytłumaczyć, że mieliśmy szczere chęci, nawet zaczęliśmy, ale coś nie pykło. Tylko czy aby na pewno się wytłumaczyliśmy? W podświadomości zbudowaliśmy piękny obraz nas niedotrzymujących słowa. Bo przecież daliśmy słowo sobie samemu. I co dalej. Ten obraz wywołuje w nas jeszcze większe poczucie winy, jeszcze niższą samoocenę, bo znowu daliśmy ciała. Nie realizujemy pasji, nie robimy tego co kochamy, mało tego zaczęliśmy i się poddaliśmy. Bo jak to jest z tą pasją? Mówi się, ze musisz ją znaleźć, żeby pracować nie musząc pracować. Żeby być szczęśliwym i spełnionym. Warunkuje się szczęście i spełnienie oraz dobrostan posiadaniem pasji.
No i tu wpadamy w frustracje. Bo co, jeśli nie masz pasji? Co jeśli wydaje Ci się, że masz, ale nie wiesz jak ją odkryć. Bo przecież nikt nie powiedział Ci jak wygląda pasja, czym jest, jak ją zdiagnozować, zauważyć, czym się objawia, po czym ją poznać. I tak dalej. Mówi się „wejrzyj w siebie, posłuchaj głosu serca i znajdziesz pasję”. Tak, zajebiście – spoglądam w siebie codziennie po kilka razy i jakoś nadal nie mogę nic znaleźć! Albo mam za dużo rzeczy, które mnie kręcą, albo czuje, że to ego mi ściemnia i próbuje podsunąć jakiś fałszywy trop. No wiec skupiamy się na szukaniu, a dodatkowo nasz opór przed zmianą wcale zakos nie chce tej pasji znaleźć. Lepiej być w strefie komfortu, gdzie jest bezpiecznie i co prawda nudno, ale zawsze jest na co ponarzekać. Albo skupiamy się na jej szukaniu, albo boimy się czy aby to co znaleźliśmy pasją jest, czy może jednak nie. Zazdroszczę tym, którzy raz zerknęli w to swoje serce i pyk, mam pasję. No to ogarniam się, rzucam robotę, dodatkowo może jeszcze rzucę przy okazji żonę/dziewczynę i idę mieszkać w Bieszczady i strugać irlandzkie fleciki.No mi jakoś tak nie wyszło. I coś czuję, że ludziom o podobnej wrażliwości jakoś też trudno to wychodzi. Ale teraz uwaga. Nie będę tutaj siebie, ani Was usprawiedliwiał i dawał argumenty Waszemu ego. Chce rozkminić temat i nie, żeby sypać jakimiś rozwiązaniami. Nie jestem tu od dawania gotowych przepisów, bo te to już każdy ma w sobie. Ale często wolimy tak se trochę poczytać, poszerzyć horyzonty, rozwijać się duchowo i takie tam historie (chciałem napisać bzdety, ale ręka mi drgnęła i pomyślałem, że może aż tak to nie będę się narażał swojemu ego). Ale idąc dalej. Podobno jak znajdziesz pasję, to będziesz żyć dostatnio i szczęśliwie. Będziesz zarabiać kupę kasy, wszytko się będzie układało, będzie flow, wszystko będzie przychodzić samo, pięknie i z miłością, bo oto w końcu odnalazłeś pasję. Magiczny Święty Grall. A co jeśli jednak nie pójdzie tak, jak to wszyscy coache od rozwoju osobistego prorokują? Albo jeśli już znajdziesz i robisz to co robisz z pasji, ale gdzieś szwankuje cała reszta. Tzn. jakoś nie ogarniasz, kasa nie płynie, nie ma flow i generalnie nadal się frustrujesz? Może Ci się wydawać podświadomie, że jak już robisz z pasji to cała reszta zrobi się sama. Artysta, który tworzy z pasji nadal może być sfrustrowany, bo robi to co kocha, ale jakoś mu nie idzie. Wcale nie ma obejrzeń na YT, jakoś tak wytwórnie wcale nie wydzwaniają proponując mu kontrakt, ludzie nie chcą chodzić na jego koncerty. Jest pasja, ale nie ma dutków i sukcesu. Ktoś tu mnie oszukał! 😞
Ale podejdźmy do tematu z drugiej strony. Może wcale nie trzeba zaczynać od znalezienie pasji, ale od działania… A potem przyjdzie pasja. Samo działanie ma magiczną moc przyciągania. Skończ już z tym afirmowaniem siedząc na kanapie. Spoko, możesz i powinieneś (oj nie lubię tego słowa) myśleć pozytywnie, bo to jest paliwem do działania i dobrostanu. Ale na tym się nie może skończyć. Bo ważniejsze wydaje się działanie, a pasja nam tylko pomoże to działanie uprzyjemnić, by żyło się lepiej ;). Działanie z oporem, kiedy czegoś nie lubimy jest, wiadomo obarczone ryzykiem pojawiania się oporu z zewnątrz. Jak zlikwidujemy opór wewnętrzny, wprowadzimy pasje, czyli lekkość, radość i miłość – opór zniknie i w końcu będziemy mogli sie cieszyć radością z działania zgodnie z pasją. Nie masz pasji, nie szukaj, zacznij działać i się pojawi. Jak się nie pojawi to będziesz wiedział, ze to nie to. Ale to właśnie może być barometr pasji. Działanie i sprawdzanie się w boju.
Bo ta Pasja to jak w filmie o tym tytule. To tylko początek drogi, warunek konieczny, ale nie wystarczający. Potem, żeby jej bronić, podążać za nią, spełniać się w niej, potrzebne jest działanie. Takie wykuwanie sukcesu dzień po dniu. Pasja w tym pomoże, bo będziesz robił to z serca. Ale umysł jest potrzebny, żeby to robić skutecznie, żeby nie pozwalać sobie na zachwianie intencji i nastawienia sztuczkami umysłu, który lubi nas z takiej drogi zawracać, który poddaje pod wątpliwość, czy aby to jest pasja, czy aby jesteś wystarczająco dobry, czy dasz rade, czy osiągniesz sukces i takie tam bzdury od małpiego umysłu. Ale Pasja może okazać się wcale nie taką usłaną różami drogą. Może być trudna, wyboista, ale musisz wiedzieć, że będziesz nią szedł choćby nie wiem co. Będzie Ci łatwiej, bo radość i ekscytacja w działaniu to paliwo. Ale musisz nastawić się na działanie. Bez niego pasja będzie tylko kolejną górą, na którą patrzysz z dołu i mówisz sobie, że kiedyś tam na nią wejdziesz.